Ballinbreich Castle
Zrujnowany, lecz wciąż imponujący zamek Ballinbreich w swej pierwotnej formie stanowił niewielką, lecz i otoczoną kurtynowym murem, wieżę mieszkalno – obronną. Relikty tego budynku widoczne są w centralnej części południowego skrzydła. Z kolei, fragmenty obronnego muru, w całkiem niezłym stanie, przetrwały na swoim wschodnim i zachodnim odcinku. Jego oryginalna wysokość wynosiła około 6 metrów. Szerokość dochodziła natomiast do 2 metrów.
W XVI wieku, w oparciu o mur zachodni wybudowano także nowe imponujące skrzydło gospodarczo – mieszkalne. Kolejne podobne skrzydła powstały także w częściach: północno – wschodniej i południowo – wschodniej dziedzińca. Pełen wymiar, tego ulokowanego na ciekawym trapezoidalnym planie „nowego” zamku Ballinbreich , wyniósł wówczas (w przybliżeniu) 49 na 27.5 metrów.
Oryginalne wejście do wspomnianej już mieszkalno – obronnej wieży prowadziło od strony wschodniej. Zostało ono jednak zablokowane w przeciągu XVI wieku. Podobny los spotkał osadzoną w centralnej części zachodniego muru poternę, jak i ulokowaną w pobliżu północno – zachodniego narożnika zamku (w murze północnym) tzw. bramę wodną. Ta ostatnia, z uwagi na ukształtowanie terenu (stromy brzeg rzeki Tay, nad którą Ballinbreich został wybudowany) znajdowała się na wysokości około 2.4 metrów nad ziemią. W późniejszym czasie została ona też zredukowana do rozmiarów okna.
W centralnej części muru wschodniego zostały natomiast umieszczone spiralne schody. Wydaje się, że dawały one dostęp zarówno, do poprowadzonego poprzez szczyt kurtynowych murów chodnika straży, jak i bliżej niezidentyfikowanego budynku przylegającego niegdyś do zewnętrznej strony muru wschodniego (na jego środkowym odcinku).
W parterowej części oryginalnej wieży ulokowana została spiżarnia. Zaskakująco, pozbawiona była ona jednak tradycyjnego kolebkowego sklepienia. Zamiast niego pomieszczenie to przykrywał prosty, drewniany strop. Powyżej mieścił się hall, główna komnata wieży. Pierwotnie komnata ta posiadała wymiary 14 na 5.1 metrów i najprawdopodobniej także była przykryta drewnianym stropem. W tej sytuacji ciekawe, ostrołukowe sklepienie, którego fragmenty wciąż są widoczne na wschodniej ścianie budynku, zostało najprawdopodobniej dodane dopiero w drugiej połowie XVI wieku. W południowej ścianie hallu zachowała się ponadto piękna nisza ścienna. Ponad nią, na drugim piętrze wieży, można także dostrzec równie wykwintną, trójwnękową sedilię. Ta, jednoznacznie nawiązująca do sztuki sakralnej była zapewne duplikatem siedzisk, pozostających tradycyjnym elementem wyposażenia kościelnych prezbiteriów. W tym przypadku, mogła ona zostać skopiowana z jednego z dwóch pobliskich względem Ballinbreich opactw, a więc Lindores i Balmerino.
Pod koniec XVI wieku oryginalna wieża została powiększona o kolejne piętro. Jednocześnie jej zachodnia ściana została całkowicie rozebrana, co pozwoliło przedłużyć cały budynek, aż do zachodniego, kurtynowego muru.
W tym samym czasie, w oparciu o zachodni muru zostało wybudowane nowe skrzydło gospodarczo – mieszkalne. Dostęp do niego umożliwiały dwie wysokie wieże schodowe. Pierwsza z nich, położona od strony południowej w całości wykonana została z czerwonego piaskowca. W przypadku wieży północnej użyto dodatkowo żółtej barwy kamienia. Mieszkalne komnaty ulokowane na szczytach pełniły jednocześnie funkcje stróżówek.
Ze wszystkich pomieszczeń imponującego skrzydła zachodniego, najprawdopodobniej tylko, ulokowana w jego południowym narożniku, parterowa spiżarnia, oryginalnie wyposażona była w kolebkowe sklepienie. Kolejnym, przylegającym do niej od strony północnej pomieszczeniem była kuchnia z sporych rozmiarów paleniskiem. Osadzone w grubości dawnego kurtynowego muru posiadało wymiary 3.6 na 2.4 metrów. Ponadto było ono wyposażone zarówno w ściek, jak i rynnę, którą z zewnątrz dostarczano świeżą wodę. Następne, przylegające od północnej strony do kuchni pomieszczenie pełniło zapewne funkcję dodatkowej spiżarni lub magazynu. Niestety, z uwagi na znaczny stopień zniszczenia, nie jest już możliwe ustalenie oryginalnego wyglądu, ani tym bardziej faktycznego przeznaczenia tej części zamku. Na górnych, najprawdopodobniej trzech, piętrach południowej części skrzydła zachodniego mieściły się zapewne komnaty mieszkalne. Jedna z nich, położona w środkowej części całego skrzydła wyposażona była w sporych rozmiarów okno. Skierowane było ono w stronę zachodnią. Na lewo od niego (w kierunku południowym) i także w dawnej ścianie zachodniej kurtynowego muru, osadzony był niewielki kominek.
Najbardziej elegancka i przy tym najlepiej zachowana do czasów współczesnych, północna część skrzydła zachodniego, w zdecydowanej większości pełniła funkcje stricte mieszkalne. W jej parterowej części ulokowane były dwa, dość obszerne pomieszczenia. Komnata położona od strony południowej posiadała jedynie dwa, skierowane w stronę dziedzińca (wschodnią), okna. Jej kominek mógł się znajdować w zniszczonej już niemal całkowicie ścianie południowej. Komnata północna posiadała tylko jedno okno. Skierowane jest ono w stronę północną. Poniżej, w miejscu dodanego w późniejszym okresie okienka, oryginalnie znajdowała się wspomniana już brama wodna. Z kolei, niewielki kominek tego pomieszczenia został osadzony w ścianie zachodniej. Dodatkowo, od strony wschodniej komnata ta była bezpośrednio połączona z północną wieżyczką schodową. Kolejne pomieszczenia mieszkalne znajdowały się także na pierwszym piętrze tego budynku.
Komnata południowa wyposażona była w trzy okna. Dwa większe z nich były skierowane w strony południową i wschodnią. Trzecie, szczelinowe (i niestety już zamurowane) okienko zostało z kolei osadzone w ścianie zachodniej. Niewielkich rozmiarów kominek był ulokowany w centralnej części ściany południowej. Po jego obydwu stronach znajdowały się wspomniane już okno oraz (od zachodniej strony) wąskie przejście do komnat w południowej części skrzydła zachodniego. Komnata północna posiadała jedynie dwa okna. Skierowane były one w strony północną i wschodnią. Jej kominek został umieszczony w ścianie zachodniej. W centralnej części ściany wschodniej znajdowało się natomiast przejście do wieżyczki schodowej. Ponadto, w północno – zachodnim narożniku tej komnaty (w grubości zachodniego muru) mieściła się niewielka garderoba. Na wprost niej, w narożniku północno – wschodnim ulokowane było przejście do, niestety już całkowicie zniszczonego, skrzydła północno – wschodniego. Wydaje się, że typowe komnaty mieszkalne mieściły się także na dwóch kolejnych piętrach tego budynku.
W drugiej połowie XVI wieku gruntownej przebudowie uległ także południowo – wschodni narożnik Ballinbreich. W miejscu oryginalnej bramy powstało wówczas dodatkowe skrzydło gospodarczo – mieszkalne. W jego parterowej części znajdowało się obszerne pomieszczenie z kolebkowym sklepieniem. Do niego, od południowej strony przylegała też półokrągła w planie wieża, o zewnętrznej średnicy około 2.7 metrów. W murach jej parterowej części zostały osadzone trzy, paszczowe otwory strzelnicze. Skierowane były one strony: południową, wschodnią i zachodnią. Kolejne podobne ambrazury zostały umieszczone w południowej i wschodniej ścianie parterowego pomieszczenia (w pobliżu jej południowo – wschodniego narożnika oraz w pobliżu nowej bramy wjazdowej). Na pierwszym piętrze skrzydła południowo – wschodniego mieściła się komnata mieszkalna. Posiada ona trzy, skierowane w strony południową, północną i wschodnią, okna. Jej kominek został osadzony w ścianie wschodniej (na prawo od okna wschodniego). Dodatkową przestrzeń mieszkalną zapewniało też niewielkie pomieszczenie mieszczące się w półokrągłej wieży. Wyposażone było ono w jedno, południowe okno oraz dwie ambrazury. Te, skierowane są w strony wschodnią i zachodnią.
W południowo – zachodnim narożniku tej komnaty ulokowane zostało natomiast przejście do hallu w oryginalnej wieży. Wydaje się, że kolejne pomieszczenie mieszkalne znajdowało się także na drugim piętrze tego skrzydła. Niestety, do czasów współczesnych zachowało się ono jedynie fragmentarycznie.
W pewnym okresie (najprawdopodobniej w XVIII wieku) całkowicie zasypana została za to szeroka fosa, osłaniająca niegdyś zamek od strony lądu (południowej).
Historia Ballinbreich Castle
Ziemie Ballinbreich (Bambreich) oryginalnie należały do rodziny Abernethy. Pierwszym, historycznie potwierdzonym ich właścicielem był opat Abernethy – Orm (zm. ok. 1185), syn Hugha de Abernethy. Najwcześniejsza zachowana wzmianka o nim pochodzi z roku 1160.
W roku 1312 (lub 1313), Mary de Abernethy (ok. 1295 – ok. 1355) – córka sir Alexandra de Abernethy (zm. 1315) poślubiła sir Andrew Leslie of Leslie and Rothes, 6-ego barona Leslie (zm. 1323/1324). Tym samym, ziemie Ballinbreich przeszły na własność rodu Leslie. Wydaje się także, że wkrótce po ślubie sir Andrew rozpoczął budowę pierwszego zamku w Ballinbreich. Zważywszy jednak, że jego główna siedziba znajdowała się w Leslie, w regionie Aberdeenshire, Ballinbreich (przynajmniej początkowo) pełnił raczej drugorzędną rolę.
Trzeci z kolei syn sir Andrew – sir Walter Leslie (zm. 1382) w roku 1356 wziął udział, u boku Krzyżaków, w walkach przeciwko rdzennej ludności bałtyckiej. W roku 1365, tym razem u boku Piotra I (Pierre I de Lusignan, 1328 – 1369), króla Cypru, wziął udział w niezbyt chwalebnej, tzw. krucjacie aleksandryjskiej. Po powrocie do Szkocji, głównie sa sprawą zafascynowanego kultem krucjat – króla Davida II (1324 – 1371) sir Walter poślubił Euphemię I (zm. 1394/1398), córkę Williama III (Uilleam III, zm. 1372), hrabiego Ross. Na jej prawach (iure uxoris) sir Walter został też wyniesiony do godności hrabiego Ross.
Kolejny przedstawiciel rodu Leslie, (praprawnuk sir Andrew) – sir George Leslie (ok. 1417 – 1490), około roku 1457 otrzymał tytuł Barona Ballinbreich. Rok później, tj. w 1458 został także mianowany 1-szym hrabią Rothes. William Leslie, 3-ci hrabia Rothes (zm. 1513) wraz z samym królem Jamesem IV (1473 – 1513) oraz większością znaczniejszej szkockiej szlachty, zginął podczas bitwy pod Flodden, dnia 9 września 1513 roku. Jego syn i spadkobierca – George Leslie (zm. 1558), 4-ty hrabia Rothes, był jedną z najważniejszych politycznych figur swoich czasów. Na przełomie lat 1529 i 1540 pełnił między innymi funkcję Szeryfa regionu Fife. Od roku 1541 sprawował też funkcję Lorda Sesji (Lord of Session, sędzia najwyższego cywilnego sądu Szkocji) oraz od roku 1544 funkcję Lorda of the Articles (członek komisji legislacyjnej parlamentu Szkocji). W roku 1536 roku sir George towarzyszył królowi James’owi V (1512 – 1542) w jego podróży do Francji. W roku 1546 został także oskarżony o udział zamachu na życie arcybiskupa St Andrews – kardynała Davida Beatona (ok. 1494 – 1546). Z powodu braku dowodów sir George został jednak uniewinniony. Następnie, w roku 1550 pełnił funkcję ambasadora w Danii. Sir George zmarł w tajemniczych okolicznościach w francuskim Dieppe, dnia 28 listopada 1558 roku. Z uwagi, że obok niego, tego samego dnia zmarli także sir Gilbert Kennedy (1515 – 1558), 3-ci hrabia Casillis, biskup Orkney – Robert Reid (zm. 1558) oraz niedługo później (dnia 18 grudnia) James Fleming, 4-ty lord Fleming (1534 – 1558) przyjmuje się, że zostali oni otruci. W wspomnianym już zamachu na życie kardynała Beatona (opis tego wydarzenia można znaleźć przy okazji opisu zamku St Andrews), z pewnością brał za to udział syn sir George’a – Norman, Panicz Rothes (zm. 1554). Wkrótce po zabójstwie udał się on jednak do Francji. Tam, dnia 12 sierpnia 1554, zginął podczas bitwy pod Renty.
W roku 1565 w Ballinbreich, podczas jednej z wielu swoich podróży po kraju, gościła królowa Maria Stuart (1542 – 1587).
Około roku 1572 – sir Andrew Leslie (przed 1541 – 1611), 5-ty hrabia Rothes podjął decyzję o rozbudowie Ballinbreich. W tym czasie właśnie powstały zachodnie, północne i południowo – wschodnie skrzydła zamku.
John Leslie (ok. 1610 – 1681), 7-my hrabia Rothes dnia 29 maja 1680 roku został wyniesiony do godności 1-ego księcia Rothes. W związku jednak z jego rychłą śmiercią, dnia 27 lipca 1681 roku, tytuł ten został zniesiony. Z kolei, tytuł hrabiowski przypadł jego córce – Lady Margaret Leslie (zm. 1700), 8-mej hrabinie Rothes.
Około roku 1731, 10-ty hrabia Rothes, John Leslie (ok. 1698 – 1767, wnuk lady Margaret) sprzedał baronię Ballinbreich wraz z zamkiem dla sir Lawrance’a Dundasa (ok. 1710 – 1781), 1-ego Baroneta, za kwotę 20 tysięcy funtów. Niedługo później, Dundas jako zdolny bankier i przemysłowiec, odzyskał całą wydaną sumę, dzięki wykarczowaniu i następnej sprzedaży prawie wszystkich drzew w zakupionej posiadłości. John Leslie natomiast, całą otrzymaną kwotę wydał na przebudowę nowej rodzinnej rezydencji – Leslie House. Niestety, większa część tego z pewnością pięknego dworu została zniszczona podczas pożaru w roku 1763.
W pierwszej połowie XIX wieku Ballinbreich został wykupiony przez rodzinę Dundas of Kerse. Ci, mianowani w roku 1838 – hrabiami Zetland (Szetland), a następnie (w roku 1873) wyniesieni także do godności markizów Zetland, większość swojego czasu spędzali właśnie w obrębie wysp szetlandzkich. Zamek Ballinbreich tymczasem, z każdym rokiem coraz bardziej tracił na znaczniu, by wreszcie, pod sam koniec XIX wieku, ostatecznie zostać porzuconym.
Obecnie stanowi on jedynie malowniczą, lecz i bardzo mocno zaniedbaną trwałą ruinę.
Nazwa Ballinbreich wywodzi się z gaelickiego zwrotu „Balan – breac” oznaczającego „miasto pstrągów”. Odnosi się to rzecz jasna do pobliskiej, bogatej w przeróżne gatunki ryb, rzeki Tay.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!
God bless Mario!
Jednak się udało. Nie, żebym sam to tego doszedł 🙂 Z podziękowaniami dla Mariusza 😉
No i jak się tu nie vq od samego rana. Word Press wymyślił sobie nową opcję dodawania mediów. Za cholerę się w tym połapać nie mogę. Nie rozumiem co to za debilna moda, by wszystko co jakiś czas koniecznie zmieniać, niby „ulepszać”… Jeszcze sobie kuźwa „śledzika” wrzućcie, postawicie klocka i wpuście jeża, żeby rozdeptał. W tej sytuacji nie wiem czy uda mi się dzisiaj coś dodać…
He, myślałem, że takie wygibasy lingwistyczne stosujesz. Albion > Balliol > Albiol 😀 Dla mnie spoko, może być i Albiol.
Wersja jak najbardziej albocentryczna, ale akurat cytat o „upokorzeniu króla i narodu” jest z angielskiej pozycji. Coś na rzeczy musiało jednak być. Postać Edwarda I, szczególnie po dokonaniach jego syna, wciąż musiała lśnić pięknym światłem, gdy więc wnusio, podczas jednej zaledwie bitwy zaprzepaścił wszystkie jego zdobycze, to i zaraz, ludzkim przecież zwyczajem, zaczął szukać „prawdziwego” winowajcy wokół siebie. Tak się tylko zastanawiam, jak by się losy Szkocji dalej potoczyły, gdyby po śmierci Bruce’a, James Douglas zamiast tłuc się z Saracenami, skupiłby się bardziej na obronie swojego kraju. Takiego fachowca to już Szkocja się więcej niestety nie doczekała.
Z wielką chęcią już bym to wszystko zostawił i przyjechał. No, ale jeszcze dwa dni trzeba się w pracy pomęczyć. Kolacyjkę wypijemy wtedy za dwa tygodnie. Tylko, że wtedy to jedynie bełkot powymieniamy, a nie argumenty 🙂
Jeszcze a propos szkockiej taktyki wojennej… przypomnij mi później, bym Ci opowiedział pewną akcję z bitwy pod Flooden. Wersja mocno uproszczona, ale pośmiać się można jak najbardziej 😉
Ze dwa dni temu znalazłem coś takiego na necie : http://info.arttravel.pl/2012/06/jade-do-szkocji/
Zwykle żadnych komentarzy nie dodaję, ale w tym przypadku nie mogłem się powstrzymać. Skrobnąłem zatem mały protest, który ostatecznie nie został też uwzględniony. Później tylko, na prośbę właściciela tego portalu, mailowo wyszczególniłem mu bzdury zawarte w tym tekście. Trzeba przyznać, że sporo ich tam jest. Moje uwagi zostały zatem wysłane do autorki tekstu i czekam na odzew…
Balliola k… mać !!! ale żeby napisać Albiola toć on już w Valenci nawet nie gra 🙂
albocentryczna zaiste to wersja… ciekawe co na to albionocentrycy 🙂 pewnie, że boje Bruce’a i wywalczona niepodległość zawaliły się jak domek z kart gdy Angole puścili na niziny Edwarda Albiola, dając mu osłonę w postaci łuczników i spieszonego rycerstwa z czym sobie ani Szkoci, ani Żabojadowie przez 100 lat poradzić nie mogli… ( Szkoci grubo dłużej hehe ) pakuj walizę wujek i ujeżdżajcie na lotnicho tutaj se wypijemy kolacyjkę, połamiemy opłatek, zagryziemy jajeczkiem 🙂 i argumenty powymieniamy.
p.s. ja od dzisiaj na urlopie do 2 stycznia
Zapewne już wcześniej zbyt silna pozycja Mortimera nie była Edwardowi na rękę. Przysłowiowym „języczkiem u wagi” była chyba jednak dopiero bitwa pod Stanhope Park. Nie dość, że zakończyła się ona rzezią angielskich wojsk, to sam Edward tylko cudem uratował się przed niewolą. Od tego też momentu pojawiły się opinie (początkowo bardzo nieśmiałe) o nieudolności Mortimera w dowodzeniu tą kampanią, której efektem było „upokorzenie króla i narodu”. Przecież de facto, klęska w tej potyczce oznaczała przegranie przez Anglię całej, toczonej od roku 1296 „wojny szkockiej”.
W tym momencie Mortimer wciąż jednak był zbyt silny, by Edward mógł mu otwarcie stawić czoła, (co tylko potwierdza nominacja na hrabiego March). Dopiero wspomniana egzekucja Edmunda of Woodstock, wymusiła na królu bardziej zdecydowane działanie. Symptomatycznie, pewnie nawet wtedy nie dałby rady Mortimerowi, gdyby nie wydatna pomoc Lancasterów.
Z tego co się orientuję to, po egzekucji ciało March’a wisiało jeszcze na szubienicy przez pełne dwa dni. Nic więcej na temat dodatkowych atrakcji mu zapewnionych nie znalazłem. Z pewnością jednak wdowa po nim – Joan, pisemnie zwróciła się do Edwarda o wydanie zwłok, tak by mogła je pochować w opactwie Wigmore (zbudowanym przez Mortimerów – dokładnie przez Ranulpha de Mortimer).
Na dobre wypadał z łask młodziutkiego Edwarda III długo, bo monarchatak zawdzięczał mu tron jak i czuł przytłaczającą siłę pozycji regenta obstawiającego go swoimi ludźmi, ale chyba zadecydowało ukartowane ścięcie królewskiego stryja hrabiego Kent ( ciąża królowej matki z Mortimerem też była uznawana za wielką hańbę ). Jest krótki opis jego śmierci w „Lew i Lilie” Druona. Tylko włóczenie, atak wrogiego tłumu i powieszenie, nic o losie zwłok. Jeżeli coś z nim jeszcze robili to już tylko ze zwłokami po jego śmierci i stąd może cisza w temacie. Obdarcie ze skóry nie jest szczegółem, jeżeli jest elementem kaźni, jeżeli jest tylko pastwieniem się nad martwymi zwłokami to i sytuacji za bardzo nie zmienia i chwały nie przynosi. Choć opis kaźni braci Aunay za skandal wieży Nesle z wyroku Filipa Pięknego u Druona zawierał małe post mortem zwłok. Musiałem trafić na to obdarcie ze skóry gdzie indziej, chyba u Daviesa w „Wyspach”, ale obecnie nie mam do nich dostępu.
Film jest jednak świetny, a że z historycznego punktu widzenia to jedna, wielka bzdura? A kogo to obchodzi… Pamiętam jak całą rodziną oglądaliśmy ten film. Co za emocje, jaki ten Wallace oświecony i dzielny, a ten „Długonogi” gorszy nawet, niż Adolf i Józek razem wzięci. Te stereotypy… 🙂
Swoją drogą byłoby naprawdę ciekawie, gdyby Edward III rzeczywiście był synem Wallace’a. Pomyśleć tylko, że przez większość swojego życia próbował śladem dziadka podbić Szkocję. Początkowo tylko miał pecha, że natknął się (wraz z Mortimerem) na „Czarnego Douglasa” pod Stanhope Park. O ile mnie pamięć nie myli, to po tej rzezi żaden kolejny angielski monarcha osobiście nie wziął już udziału w inwazji na Szkocję. No i ostatecznie to po tej właśnie bitwie Mortimer na dobre wypadł z łask Edwarda.
Myślę jednak, że nic więcej na temat jego śmierci nie znajdziesz. W końcu był on hrabią Marchii, faktycznym Regentem Anglii, a więc osobą zbyt potężną i znaną, by taki „szczegół” jak obdarcie go ze skóry, mógł być tak lekko omijany, nawet w opracowaniach.
i miała wtedy bodajże 7 lat 🙂 hollywoodzki majstersztyk emocjonalny
wczoraj sprawdziłem Wilczycę z Francji i kończy się na „rogu Edwarda”, dzisiaj przejrzę „Lew i lilie” jak nie tam to już tylko czyste kroniki zostają…
Przypomniała mi się jeszcze akcja z „Braveheart”, gdy Isabella szepcze umierającemu „Długonogiemu”, że ojcem jej dziecka (czyli przyszłego Edwarda III), nie jest jego „zniewieściały” syn Edward II… a, sugestia, że jest nim William Wallace rozwala wszystko na kawałki 🙂
Fajnie, bo to w sumie dość niezwykła wersja… ale, może i faktycznie Edward III w ten sposób zemścił się za śmierć ojca. Czekam wtedy w niecierpliwością 🙂
to z opracowania 🙂 a trza by było po kronikach, bo z nich lepił Druon, najlepiej z Froissarta bo on całościowo pojechał XIV wiek był zresztą protegowanym Filippy z Hainault – żony Edwarda III. Jak znajdę coś to dam znać.
Wiesz, chyba jednak nic takiego nie miało miejsca. Już sama egzekucja w Tyburn była pewnie wystarczającą karą. Mortimer był bodajże pierwszym angielskim szlachcicem straconym w miejscu i metodą przewidzianą dla pospolitych kryminalistów. Jeśli jednak miał stracić nieco skóry to jedynie podczas tego włóczenia przez konie, typowego zaś zrywania skóry (jak choćby w przypadku Pierre’a Basile) raczej nie było.
To chyba najlepszy opis jaki znalazłem:
„On 29 November 1330, Roger was taken from the Tower. He was forced to wear the black tunic he had worn to Edward II’s funeral three years earlier, a pointed reference to his hypocrisy, and dragged behind two horses to Tyburn, where he would be hanged. His clothes were taken off him, so he died naked. Verses of the 52nd Psalm were read out loud to him – 'Why do you glory in mischief?’ – and he was allowed to speak a few words to the crowd. He didn’t mention Edward II, or Queen Isabella, but admitted his role in the judicial murder of the earl of Kent.
Roger was not, as is often stated, the first person to be executed at Tyburn (executions had taken place there for well over a century, since the 1190s), but he was the first nobleman to be hanged there. Tyburn was the execution site for common criminals, and hanging was the method used to dispatch them. Noblemen were usually beheaded. The Despensers were an exception, but in 1322 Edward II had commuted Thomas of Lancaster’s sentence to be hanged, drawn and quartered to beheading, and in 1312 even Piers Gaveston was given the nobleman’s death, because he was the earl of Gloucester’s brother-in-law. The site and method chosen for Roger’s execution were a deliberate attempt to treat him as a common criminal. At least Edward III spared him the full horrors of the traitor’s death, and death came within a few minutes – a relief, as medieval hanging victims often took hours to die.”
chyba u Druona było, z tego co pamiętam, ale ręki nie dam odciąć.
Kukwa, nie mogę się tego doszukać… wiem tylko, że go powieszono i ku radości gawiedzi pozostawiono ciało na szubienicy. Gdzie tą informację wygrzebałeś?
sir Rogerowi…
Bocian! Uratowani! … byliśmy dzisiaj w Balvaird. Zdjęcia są. Z pewnością nie takie fajne, jak te co przez swoją ułomność straciłem, ale też wstydu raczej nie będzie. Najważniejsze, że mam fotki wszystkich potrzebnych mi detali 🙂
któren, bo nie kminię trochę?
a skórkę mu zdarli… mu zdarli że hej 🙂
Zdecydowanie militarnej. Pewnie lubił nie tylko murarzy i kamieniarzy, ale i stajennych, kucharzy i golibrodów 😉
Tak na dobrą sprawę, to nie ma żadnych 100% dowodów, że Edward II rzeczywiście zginął, aż tak brutalną śmiercią. Najwcześniejsze źródło wspominające to „wydarzenie: jest datowane na pierwszą połowę XIV wieku (Adam Murimuth, jeszcze później Thomas de la More), stąd mogą to być po prostu „ludu bajania”. Nie ma za to wątpliwości co do zgonu samego Mortimera. Przyozdobił więc on swoim doczesnym ciałem „drzewo z Tyburn”.
od strony militarnej czy budowlanej… bo krążyły pogłoski, że lubił towarzystwo murarzy i kamieniarzy… czego mu „wilczyca z Francji” darować nie mogła, stąd znalazł się i ucięty róg krowy i rozgrzany pręt i faworyt Mortimer
No, akurat Edward „Rozgrzany pręt” II, w Lochmaben całkiem dobrze sobie poczynał 🙂
Mi pasuje i tak. Reszty spytam.
Gdyby nie „mięczak” Edward II pewnie by stał 🙂 winnego zawsze trzeba znaleźć
Kacyk Nagórek lokal z pewnością udostępni. Chwała mu! Problem może być tylko z datą. Niby urlopu nie dostanie, więc wolałby weekend, tj. 28-30. Mi to jest obojętne. Pytanie tylko czy reszta nie będzie grymasić? Radzcie wtedy 🙂
Lochmaben to dość skomplikowana sprawa. Budowę rozpoczął Edward I, a Szkoci zniszczyli, przebudował Edward III, a Szkoci zniszczyli, Szkoci odbudowali i Szkoci zniszczyli… itd 😀
hahaah dobre, albo czy czytałeś „Czarny obelisk” ??? a może wolisz żeby zdarł z Ciebie koszulkę i rytualnie spalił w szale romantycznego uniesienia na balkoniku 11 piętra?
Tak czy inaczej będzie wesoło 🙂
Lochmaben powiadasz, że oryginalnie Edwarda I, czyli obecnie już inaczej niestety?? Cóż, takie życie. Lepszy rydz niż muchomor
Płakam nad swoją głupotą ino…
No, a właśnie te były naprawdę dobre. Jeszcze wlazłem na nam środek pola rzepaku, by coś fajnego ustrzelić. Człowiek się poświęca, cały żółty wraca do domu… i tyle jego. Ehhh. Nic, trzeba będzie wykorzystać to co mam. Ewentualnie jeszcze w poniedziałek albo wtorek podskoczymy coś dodatkowego ustrzelić. Potrzebuję fotek paru detali. W tej sytuacji w niedzielę zapodam Lochmaben, co to go oryginalnie Edward I budował.
Zresztą przygotowałem sobie kilka ciekawych obiektów, tak by na urlopie w papierach zbytnio nie siedzieć. Oprócz Lochmaben, aż do powrotu do Alby, postaram się jeszcze wrzucić: wspomniany Balvaird, Hailes, Dunure i Dundonald. Prawdę mówiąc same perełki…
P.S.
Się wie, że koszulkę wezmę. Zrobimy sobie „gathering of the clans” 🙂
Wiesz co… Ptasiek to może mnie zrzucać z 11 piętra, szczuć „pokrakiem”, bić, pokazywać język, a nawet krzyczeć „ni,ni,ni!”… wszystko, byle tylko nie dręczył mnie pytaniami w stylu: „a czy Ty wierzysz w PRL?” 😀
p.s. i weź ze sobą koszulkę firmową 🙂
Ustrzelisz se nowe fotki, nie płakaj 🙂 Gdyby Ci takie wychodziły raz na pięć wizyt to miałbyś problem, a tak zaczaj się za krzyżykiem i zasadzka… jak ropucha!!!
Co do Nagórek to ok, swojski niezapomniany klimat. 11 piętro brzmii kusząco, ale przemyśl, czy nie lepiej, żeby Ptasiek puścił na Ciebie „Pokraka” w swojej mrocznej likuskiej piwnicy 🙂
A gdzie tam. Jeszcze z 10 dni pozostało. Tradycyjnie przed samym wylotem coś tam do walizki wrzucę.
Wczoraj przez chwilkę gadałem z ks. Bakermanem. Podobno kacyk Nagórek zaprasza do siebie. Mi to chyba nawet bardziej pasuje, niż księstwo Likus. Raz, że do lepiej zaopatrzonych monopoli bliżej. Dwa, że trzeba dać Ptaśkowi drugą szansę wyrzucenia mnie z 11 piętra. Niech chłopak chociaż spróbuje 😀
Aha, z tego co pamiętam to Polhard był mi też obiecany… można by było i tam choć na chwilkę zawitać, hę?
P.S. Z pamiętnika idioty. W maju byliśmy przy zamku Balvaird. Piękna pogoda się akurat trafiła. Kwitł rzepak, cisza i spokój. Udało mi się więc ustrzelić kilka naprawdę fajnych fotek. Właśnie na ten tydzień planowałem już go wrzucić na stronę. Odpalam dysk, zdjęć od groma, bo i wizytowaliśmy go wiele razy… tyle, że właśnie tych najlepszych nie ma. Kuźwa, nie zapisałem ich… a z kompa też dawno temu wykasowane. To już trzeci raz. Wcześniej w ten sposób posiałem fotki z Gylen i Dunollie oraz Balhousie… Patrzyłem na cennik w firmach specjalizujących się w odzyskiwaniu danych. Od 400 zł w górę… To już chyba wolałbym sobie trochę dołożyć na nowego kompa. Smutek i nostalgia normalnie.
pakujecie się łobuzie?
No tak… zapomniałem, że on ma firewall założony 🙂
wieści do niego i od niego tylko poprzez pana na Lukuzach idą, stąd zwłoka oczywista
Całym sercem szlachetnym starania jego wtedy popieramy. Rzecz to jednak przedziwna, że pan Poppyman, wciąż decyzji swej nie ogłosił. Zaliby to niedawny ożenek tak na niego wpłynął? Czy raczej w swej pracy tak ogromnie zajęty bywa? Wszak uczestnictwa w biesiadach nigdy ci on nie odmawiał…
pan na Chorzelach zapisał sobie daty w kalendarzu… i trzyma kciuki
Wieści to zaiste przednie! Ukontentowanie wielkie poczuwam tedy. Zacnie się sprawiłeś wierny druhu.
ustalenia wstępne są takie:
– miejsce akcji Allenstein ( baronia Nagórek, bądź Księstwo Likuz )
– czas akcji 27-29 XII 2012
– osoby dramatu: cztery potwierdzone obecności – Adam Bakerman ks. Likuz, Michael Dontwalk pan na Łęgu, Paul Bowllick sołtys Ełku, Michael Bowllack – szeryf Perth
– pan na Nagórkach i pan na Chorzelach dadzą znac niebawem…