Bruce’s Castle
Bruce’s Castle został wybudowany najprawdopodobniej w pierwszej połowie XV wieku.
Oryginalne wymiary położonej na planie prostokąta wieży wynoszą 19 na około 11 metrów. Do dnia dzisiejszego budynek jest zredukowany do piwnicy z kolebkowym sklepieniem, niewielkiego fragmentu komnaty położonej na pierwszej piętrze, także wyposażonej w kolebkowe sklepienie i służącej zapewne jako hall oraz kolejnego fragmentu komnaty z drugiego piętra. Wydaje się, że najlepiej zachowana północno – wschodnia partia wieży wznosi się do 2/3 jej oryginalnej wysokości.
Główne wejście do wnętrza budynku prowadzi z poziomu dziedzińca od strony zachodniej. Z położonego tuż za nim niewielkiego przedsionka możliwy był dostęp zarówno do wspomnianej piwnicy (na wprost), jak i (na prawo) poprzez wąską, nieznacznie wysuniętą poza linię głównego budynku klatkę schodową, na pierwsze piętro budynku. Niewielka komora z ciekawym, łukowatym nadprożem, położona na lewo od przedsionka (w kierunku północnym) mogła oryginalnie służyć jako stróżówka. We wschodniej ścianie piwnicy ulokowane były kolejne drzwi. Nie jest jednak wykluczone, że przejście to zostało dodane w późniejszym czasie.
W ścianie komnaty na pierwszym piętrze wieży zachował się ponadto fragment framugi pięknie zdobionego kominka. Pomieszczenie na drugim piętrze służyło zapewne jako sypialnia właściciela zamku.
Przy budowie Bruce’s Castle wykorzystano lokalnie występujący szary piaskowiec.
Historia Bruce’s Castle
Osadzony na skalistym, dość stromym pagórku Bruce’s Castle został wybudowany najprawdopodobniej w pierwszej połowie XV wieku przez rodzinę Airths (lub Erth) of Plean. Możliwe, że jej faktycznym budowaniczym był sir William de Erth of Plean. Oryginalna nazwa tej warowni brzmiała natomiast Tower of Carnock. W roku 1480 posiadłość Carnock przeszła na własność rodziny Hepburn. Dziewięć lat później, w wyniku jakiegoś bliżej nieokreślonego rodzinnego sporu, wieża została poważnie uszkodzona. Usunięta została wówczas między innymi żelazna krata broniąca dostępu do jej wnętrza. Na początku XVI wieku Tower of Carnock przeszła w ręce rodziny Bruces of Auchenbowie. W roku 1512 jej ówczesny właściciel Robert Bruce otrzymał królewską licencję na budowę „fortalicji Carnok”. Z uwagi, że taka już jednak faktycznie istniała, zezwolenie to musi zatem odnosić się raczej do odbudowy zniszczonej w roku 1489 warowni, niż do budowy nowej. Z tego okresu może także pochodzić wspomniany wyżej kominek w hallu. Ponadto wydaje się, że prace restauracyjne dotyczyły jedynie górnych partii oryginalnej wieży. Jej część parterowa pozostała zatem niezmieniona. W roku 1608 posiadłość Carnock została wykupiona przez sir Alexandra Drummond of Carnock (zm. 1613). Z uwagi, że główną siedzibę rodu Drummond stanowił wówczas Carnock House, w celu zapobiegnięcia pomyłek nazwę Tower of Carnock zmieniono na Bruce’s Castle.
Niestety brak jest informacji o okolicznościach opuszczenia wieży. U podstawy północno – wschodniego rogu budynku wciąż można jednak zauważyć ślady bardziej współczesnych prac konserwatorskich.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!
nie ma to jak www-demiurg 🙂
mówisz i masz . dzieło poprawione 🙂
kuźwa zjadłem literkę w wierszyku buuuuu
p.s. miał być „czyn” a nie „czy”w 6 wersie!!!
Dobre by było do oglądnięcia na youtube, myślę, że jakieś 450 tys. wejść bankowo 🙂 To się nazywa ekwilibrystyka turystyczna stosowana!!!
„A teraz nasz zamkowy trubadur, umili Państwu surfowanie wierszydłem!” hehe… no i jak widać same korzyści z tego całego „poświęcenia” wynikły, bo nie dość, że ostatecznie „veni, vidi, vici” to i jeszcze wiekopomne peany z tej okazji powstają 🙂
P.S. spoko, mam dodatkowe kamasze na takie okazje, a od niedawna też eleganckie gumowce w bagażniku wożę. Jeszcze tylko dokupię ponton, sprzęt alpinistyczny oraz motolotnię i żaden szkocki zamek mi się nie oprze 🙂
Zresztą, porównując tą przeprawę z kilkoma innymi, to faktycznie nie ma o czym gadać. Pamiętam np. pierwszą wizytę w Glasclune Castle. Wdrapywałem się zatem na stromą, pokrytą błotem i zwiędłymi liśćmi „zamkową” górę (zamiast jak myślący człowiek wejść od drugiej, bardziej płaskiej strony). To dopiero była zabawa. W końcu, już prawie u szczytu poślizgnąłem się i zacząłem szybko zjeżdżać w dół, w stronę kamienistego strumyka. Zauważyłem jednak dość nisko wiszącą gałąź pobliskiego drzewa i oczywiście odruchowo się za nią złapałem. No i się zaczęła właściwa akcja. Gałąź bowiem zamiast mnie jedynie w miejscu zatrzymać (tak bowiem sobie zakładałem), to zadziałała jak huśtawka i tym sposobem przez chwilkę znalazłem się dobre 6-7 metrów nad wspomnianym strumykiem. Na szczęście „żartownisia” wytrzymała ciężar mojego cielska i skąd mnie zabrała, tam i w końcu odstawiła. Jeszcze tylko jakaś sarna, najwyraźniej spłoszona moim głośnym sapaniem i paroma powszechnie znanymi, a znamionującymi nadmiar emocji polskimi zwrotami, zerwała się pobliskich krzaków i mając tylko jedną drogę ucieczki przemknęła tuż pod moim nosem. Glasclune był mój. Dzień był wówczas dość zimny, bo był to bodajże początek grudnia, ale od tych wszystkich emocji tak mi się gorąco zrobiło, że dalej zwiedzałem już „topless” 😀
za poświęcenie wierszydło!
do zamku Bruce’ów zmierza ów śmiałek
nie straszne mu bagna, nie bolą krzaki
podwinie nogawki …wypruje flaki
a w miejscu zamku ledwie pięć skałek
czyn to był jednak na wskroś zamierzony
ów co go ziścił to „nopasaran” [ tłum. „nie przejdą!!!”]
gdy mu nie wolno największy taran
wszystko nieważne opis skończony!!!
p.s. trzeba bylo wodery do Kazika pożyczyć, albo żeby Jacek dłubaneczkę z topoli na szybko strugnął 🙂
Znaleźć to jeszcze pół biedy… ale się do niego dostać, to już całkiem niezły wyczyn. Trzeba było zacisnąć zęby, podwinąć nogawki i brodzić po kostki podczas epickiej przeprawy przez ponad hektarowe ściernisko… w sumie wątpliwa przyjemność 😉
Pewnie łatwo było znaleźć 🙂