Tullibole Castle

  • Status: - *** - Ruiny. Własność prywatna
  • Typ: Wieża mieszkalno - obronna ulokowana na planie litery „L” (L-plan tower house)
  • Data: od XVI wieku
  • Położenie: około 800 metrów (0.5 mil) na wschód od Crook of Devon. Perth & Angus
  • Numer według map "Ordance Survey": NO 053006

Kinross, Perth and Kinross KY13 0QN, Wielka Brytania

 

 

 

Tullibole Castle jest niewielką, lecz i też doskonale utrzymaną wieżą mieszkalno – obronną.  Ulokowana została ona na nieco zmodyfikowanym planie litery „L”. Chociaż za datę jej powstania przyjmuje się rok 1608, to nie można jednak wykluczyć, że powstała ona na bazie nieco starszej budowli.
Główny, prostokątny w planie blok Tullibole mierzy 19.4 na 8.4 metrów. Z kolei, wymiary przystającej do jego południowo – wschodniego narożnika wieży schodowej wynoszą 4.2 na 3.6 metrów. Szerokość ścian tej budowli waha się natomiast od 1.2 do 1.8 metrów.
Jedyne wejście do jej wnętrza prowadzi z poziomu dziedzińca, od strony wschodniej, poprzez wspomnianą wieżę schodową. Pierwotnie było ono znacznie niższe, jednak w XIX wieku dzięki obniżeniu poziomu gruntu, uzyskało ono obecne wymiary. Wciąż jednak można, dzięki dobrze zachowanej framudze, ustalić jego oryginalny wygląd. Ponad wejściem zachował się ponadto piękny panel herbowy. Zamieszczone zostały na nim herby ówczesnych właścicieli zamku: panicza Johna Halidaya (Halliday, ur. 1550 – zm. 1619) oraz jego drugiej żony Helen Oliphant (ur. ok. 1558) wraz z datą „2 kwietnia 1608” i dwiema inskrypcjami: „Pan (Bóg) jest moją obroną” oraz „Niech pokój i pomyślność zagoszczą w tych murach i domu”. Kolejna inskrypcja wskazująca datę „1608” jako moment budowy Tullibole została umieszczona na jednym z mansardowych okien (ponad wejściem, na południowo – wschodnim narożniku głównego wejścia). Wraz z nią, ponownie znalazły się tam inicjały Johna Halidaya i Helen Oliphant. Niestety, to pięknie ozdobione okno z czasem zostało całkowicie zamurowane.
Położony tuż za wejściem niewielki przedsionek dawał dostęp zarówno do łamanych, prowadzących jedynie do pierwszego piętra zamku, schodów, jak i poprzez wąski pasaż do kuchni, czyli pierwszego z trzech parterowych pomieszczeń głównego bloku. Jej główne wyposażenie, sporych rozmiarów palenisko z imponującym, łukowatym nadprożem zostało osadzone w ścianie wschodniej. Obecnie jest ono jednak zredukowane do postaci niewielkiego kominka. Na prawo od niego, w pobliżu południowo – wschodniego narożnika tego pomieszczenia, niegdyś znajdował się także piec chlebowy. Dostęp dziennego światła zapewniały kuchni tylko dwa, skierowane w strony południową i północną, okna. W jej północno – zachodnim narożniku znajduje się także przejście do następnego (środkowego) pomieszczenia tego poziomu zamku. Z uwagi, że w jego północno – wschodnim narożniku (w grubości północnej ściany) zostały osadzone kolejne łamane schody, prowadzące do położonego powyżej hallu, przyjmuje się, że pełniło ono funkcję magazynu wina. Następne, tym razem spiralne schody zostały umieszczone w narożniku północno – zachodnim tego pomieszczenia. Dawały one też dostęp do wszystkich kolejnych kondygnacji wieży. Z kolei, w południowo – wschodnim narożniku tego pomieszczenia znajduje się ciekawy zakamarek. Nie jest wykluczone, że oryginalnie pełnił on rolę skarbczyku lub magazynu najkosztowniejszych win, produktów spożywczych czy też przypraw. W jego południowej ścianie zostały osadzone dwa niewielkie otwory. Pierwszy z nich, ulokowany od strony zachodniej, stanowił typową ambrazurę pistoletową, pozwalającą na ostrzał ewentualnych agresorów wzdłuż zachodniej ściany wieży schodowej. Otwór wschodni z kolei, będący faktycznie wąskim okienkiem, co ciekawe, wychodził na klatkę wieży schodowej. Dostęp dziennego światła w magazynie wina oryginalnie zapewniało natomiast tylko jedno, skierowane w stronę południową, okno. W późniejszym okresie, najprawdopodobniej w XIX wieku, zostało ono jednak przekształcone w tzw. drugie wejście do zamku. Ostatnie z parterowych pomieszczeń Tullibole mogło funkcjonować jako mieszkalna komnata, przeznaczona do użytku zamkowej służby. Świadczyć o tym może niewielki, osadzony w ścianie wschodniej, kominek. Dostęp dziennego światła, podobnie jak w przypadku magazynu wina, zapewniało jej jedno, skierowane w stronę południową, okno. Dodatkowo, w jej ścianie północnej zostały osadzone dwie kolejne ambrazury pistoletowe.
Wszystkie wspomniane parterowe pomieszczenia wieży, przez kolejne lata były wielokrotnie przebudowywane, tracąc przy tym swoją oryginalną formę. Dla przykładu kuchnia pełni obecnie rolę przytulnego salonu, podczas gdy magazyn wina służy jako jadalnia.
Przebudowie, między innymi znacznemu obniżeniu uległo także całe pierwsze piętro zamku. Tym sposobem, w dolnej części wschodniej ściany hallu, można obecnie dostrzec fragment nadproża łukowatego paleniska kuchni.
Hall, tradycyjnie najbardziej reprezentacyjna komnata zamku mierzy 9.9 na 5.5 metrów. Dostęp dziennego światła zapewniają mu 5 sporych rozmiarów okien. Po dwa z nich skierowane zostały w strony południową i wschodnią. Ostatnie natomiast umieszczone jest w ścianie północnej. Hall oryginalnie był także wyposażony w dwa kominki. Podczas, gdy w ścianie zachodniej zostało ulokowane naprawdę imponujących rozmiarów palenisko, to niewielki kominek wschodni osadzony został zaskakująco, na wysokości około 2 metrów ponad poziomem podłogi. Oznaczało to, że jego głównym przeznaczeniem było ogrzewanie znajdującej się niegdyś w tym miejscu galerii muzykantów.
W północnej ścianie hallu (bliżej jego północno – wschodniego narożnika), kończą swój bieg wspomniane wyżej schody z magazynu wina. W tym samym  też miejscu, w północnym (zewnętrznym) murze klatki schodowej, zostało osadzone szczelinowe okienko wraz z następną pistoletową ambrazurą. Z kolei na prawo od niej, wciąż w grubości północnego muru głównego bloku, znajdował się niegdyś wąski i dość długi zakamarek. Oryginalnie mógł on służyć jako latryna. Kolejny, choć już też znacznie mniejszy zakamarek został osadzony w południowo – zachodnim narożniku hallu. Hall dodatkowo został wyposażony w dwie nisze. Pierwsza z nich została umieszczona w pobliżu narożnika północno – zachodniego (w ścianie północnej). Druga, nieco też mniejsza, osadzona została w północnej ościeży jednego z dwóch wschodnich okien (dokładniej północno – wschodniego).
W północno – zachodnim narożniku hallu (w ścianie zachodniej) znajduje się przejście do prywatnej komnaty lairda zamku. Z pasażu łączącego obydwie te komnaty, poprzez przejście w jego północnej ościeży, można się było również dostać do wspomnianych wyżej, spiralnych schodów. Te, nie tylko łączyły wszystkie kolejne kondygnacje wieży, ale i dawały dostęp do północnej, prostokątnej w planie, dobudówki (o wymiarach ok. 2 na 5 metrów) głównego bloku. Osadzona została ona w centralnej części jego północnej ściany.
Zajmująca zachodnią część pierwszego piętra głównego bloku, prywatna komnata posiada wymiary 5.8 na 4.9 metrów. Oświetlają ją trzy okna: południowe, północne i zachodnie. Jej jedyny kominek został natomiast umieszczony w centralnej części ściany zachodniej (na prawo od okna). Jego obecny wygląd jest jednak efektem XX-wiecznej przebudowy. Dodatkowo, w północno – zachodnim narożniku tej komnaty znajduje się niewielka nisza.
Na drugim piętrze Tullibole mieszczą się trzy prywatne, służące w głównej mierze jako sypialnie, komnaty właścicieli zamku. Wszystkie one wyposażone są zarówno w kominki, jak i latryny. Co ciekawe, zachodnia część głównego bloku jest też nieco wyższa od reszty całego budynku. Przyczyną tego jest dodatkowa, czwarta komnata znajdująca się w tym miejscu. Dostęp dziennego światła zapewniają jej przede wszystkim dwa, raczej nieduże okna, skierowane w strony południową i zachodnią. Trzecie, maleńkich rozmiarów szczelinowe okienko skierowane jest natomiast w stronę północną.
Ostatnia prywatna komnata, służącą jednocześnie jako stróżówka zwieńcza wieżę schodową (Jej łamane schody kończą się na poziomie hallu. W tej sytuacji do drugiego piętra prowadzą już wąskie, spiralne schodki. Osadzone zostały one na styku wieży schodowej (jej ściany wschodniej) i głównego bloku (ściany południowej)). Na południowo – wschodnim i południowo – zachodnim narożniku wieży schodowej osadzone zostały także dwie, przykryte stożkowymi daszkami, bartyzany. Jedną z nich, dokładniej południowo – wschodnią niejako oplata bardzo nietypowa, kamienna rynna.
Dodatkowo, u szczytu wschodniej ściany wieży schodowej, umieszczony został machikuł służący do ochrony głównego wejścia. W jego górnej części można ponadto dostrzec niewielką dzwonnicę.

 

 

 
W odległości około 150 metrów na północny – wschód od zamku zachowały się także ciekawe ruiny, wybudowanego w roku 1751, gołębnika. Niestety pozbawiony on jest już swoich kamiennych gniazd.
Z kolei, w odległości około 200 metrów na wschód od zamku, wciąż można dostrzec pozostałości dawnej zamkowej pralni. Kolejnymi ciekawostkami Tullibole są także: długa na około 137 metrów fosa, uformowany w kształt labiryntu żywopłot oraz budynek dawnej stajni.
Jeszcze dalej, na północny – wschód od zamku, w odległości około 500 – 600 metrów, znajdują się nikłe relikty dawnego kościoła Tullibole („Tulybothwyn”). Najwcześniejsza wzmianka o nim pochodzi z roku 1217, kiedy to Malcolm I-szy (Mael Colium, 1204 – 1228), hrabia (moarmer) Fife, przekazał go na własność mnichów z opactwa Culross. Z czasem, ten oryginalny budynek został zastąpiony nowszą świątynią. Chociaż data jej powstania nie jest nam znana, to wiadomo jednak, że w roku 1614 parafia Tullibole została połączona z parafią Fossoway. Najstarszy z zachowanych w pobliżu grobów natomiast, należący do niejakiego Jamesa Liuistona, pochodzi z roku 1660. Kościół ten został z pewnością opuszczony w roku 1729. Jego rolę przejął wówczas kościół pod wezwaniem św. Serfa (lub św. Serbana, ok. 500 – 583) w Crook of Devon. Także ten został zburzony na początku XIX wieku. W jego miejscu, w roku 1806, powstał następnie nowy kościół pod wezwaniem św. Serfa.

 

 

 

Historia Tullibole Castle

 

Posiadłość Tullibole, przynajmniej od XIII wieku, stanowiła własność biskupstwa St Andrews.
W roku 1304, podczas I-szej Wojny o Szkocką Niepodległość (1296 – 1328), król Anglii – Edward I (1239 – 1307) w „Tulliebotheville” wystawił akt odbierający wszystkie posiadłości „Williama Oliphanta, Rycerza i innych; tworzących garnizon zamku Stirling i stawiających mu wówczas opór”. Odebrane tym Szkotom ziemie trafiły następnie w ręce sir Gilberta de Malherbe (zm. 1320, powieszony przez Szkotów). W tym samym roku, angielski monarcha napisał list wzywający pozostającego wówczas w jego służbie, Johna of Strathbogie (ok. 1266 – 1306), hrabiego Atholl do zbudowania w „Tulliebotheville” zamku. Na lokalizację tej warowni wybrano wówczas miejsce oddalone o około 150 metrów od opisanego wyżej kościoła Fossoway and Tullibole. Jednak jego budowa, najprawdopodobniej z uwagi na zbyt mocno podmokły teren, nigdy nie została ukończona. W roku 1306 John of Strathbogie przeszedł na stronę Roberta I Bruce (1274 – 1329), nowo koronowanego króla Szkotów (dnia 25 marca). Podczas przegranej bitwie pod Methven (dnia 19 czerwca 1306 roku) trafił do niewoli, po czym został przetransportowany do Londynu. Tam, dnia 7 listopada 1306 roku, został powieszony na ponad 11-to metrowej szubienicy. Jego ciało zostało następnie spalone, a odcięta od tułowia głowa zatknięta na londyńskim moście.
W roku 1490, król Szkotów – James IV (1473 – 1513) zatwierdził przekazanie ziem baronii Glasclune wraz z posiadłościami Lethinde i Tulllibole przez Davida Heringa (Herona) of Glasclune dla swojego syna Jamesa Heringa of Cluny. Szkocki monarcha jeszcze dwukrotnie uznał prawa Jamesa Heringa of Cluny do wspomnianych wyżej ziem. Wpierw uczynił to w roku 1493, a następnie także w roku 1510. Prawa własności rodziny Hering do Tullibole (oraz pozostałych ziem) potwierdził ponadto, w roku 1583, król James VI (1566 – 1625). Szesnaście lat później, w roku 1589, Heringowie sprzedali Tullibole dla rodziny Halidays (Hallidays). W roku 1608, John Haliday wraz ze swoją drugą żoną Helen Oliphant wybudował zachowany do współczesnych czasów zamek. Haliday zmarł w marcu 1619 roku. W aktach urzędu Lorda Lyon Kings of Arms (zajmującego się m.in. sprawami heraldycznymi) zachował się raport z jego pogrzebu, który miał miejsce dnia 8 marca 1619 roku. Czytamy w nim: „…następnie ciało zostało zabrane do kościoła i umieszczone przez pulpitem na dwóch stołkach, dopóki krótka i piękna ceremonia nie została odprawiona przez księdza Lawrence’a Mercera. Po mszy, przy dźwiękach trąbek oraz pieśni „Bóg zesłał radosne zmartwychwstanie”, zwłoki zostały złożone we wschodniej części kościoła.” Tullibole pozostało własnością rodu Halidays, aż do roku 1749, po czym przeszło w ręce Henry’ego Welwooda of Garvock and Pitliver (zm. 1758). Po jego bezpotomnej śmierci Gravock, Pitlaver i Tullibole przeszły na własność jego brata Roberta Welwooda (zm. 1767). Podczas, gdy dwie pierwsze posiadłości, tj. Gravock i Pitlaver przejął po nim syn, kolejny Robert Welwood, to Tullibole w spadku otrzymała jego córka Catherine (ur. 1722). Catherine, około roku 1740, poślubiła pastora sir Williama Moncreiffe (zm. 1767). Sir William, w roku 1744 został mianowany 7-mym baronetem Tippermalach. Po śmierci Catherine, około roku 1749, Tullibole faktycznie stało się własnością rodu Moncrieffe.
Jego potomek, James Moncreiff (1811 – 1895), 11-ty baronet Tippermalach, w roku 1871 roku został także mianowany 1-szym baronem Moncreiff. Przez pewien czas, do roku około 1801, Tullibole Castle pozbawiony był swojego dachu. Co ciekawe, ten usunięty z zamku, został następnie wykorzystany do przykrycia ruin zamku Glendevon. W roku 1965 zamek, staraniem Harry’ego Roberta Wellwooda Moncreiff (1915 – 2002), 5-ego barona Moncreiff, został gruntownie odrestaurowany i otynkowany.
Tullibole wciąż pozostaje własnością rodu Welwood Moncrieff. 6-tym z kolei, baronem Moncreiff jest pan Rhoderick Harry Wellwood Moncreiff (ur. 1958).

 

 

 

Obecnie, Tullibole Castle jest wynajmowany na śluby i spotkania biznesowe.
Więcej informacji na ten temat jest dostępnych na oficjalnej stronie zamku:
http://www.tullibolecastle.com/ 

 

 

Raz do roku, Tullibole jest też udostępniony (bezpłatnie) dla zwiedzających. Najczęściej ma to miejsce podczas cyklu imprez pod nazwą „Dni Otwartych Drzwi” (Doors Open Days), które w Szkocji tradycyjnie odbywają się w miesiącu wrześniu (najczęściej tylko w weekendy).

 

36 komentarzy:
  1. pablito
    pablito says:

    no jak się dopiluje, żeby robaki rozkładowe nie podały sie wszem i wobec za ofiary systemu to jakaś nadzieja jest
    a pytanie które zadałeś to wywołanie esencji polskiej mentalności: jak może być? …tylko gorzej

    Odpowiedz
  2. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Permanentna depresja 🙂
    Spokojnie, jeszcze trochę i ten ułomny system się rypnie. Pytanie tylko czy następny będzie lepszy?

    Odpowiedz
  3. pablito
    pablito says:

    taa, życie w tym kraju to czysty masochizm. Ale jak człowiek czyta to przynajmniej może na moment dać nogę z tego absurdalno – paranoicznego klimatu

    Odpowiedz
  4. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Jasne, nic na siłę 🙂
    P.S. Ważne, że cokolwiek czytasz. Jak się poogląda filmiki z gatunku „Matura to bzdura”, to można w niezłą depresję wpaść.

    Odpowiedz
  5. pablito
    pablito says:

    Spoko, jak przezwyciężę mój kryzys czytelniczy i wpadnie jakaś kasa sezonowa na pewno o tym pomyślę.
    P.S. Mój kryzys wystepuje w dwóch formach: albo kompletny brak czasu by cokolwiek oprócz artykułu w gazecie zmęczyć, albo oznacza napoczęcie na raz około 8 książek i trudny wybór, którą z nich ostatecznie skończyć 🙂

    Odpowiedz
  6. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Łap się za książkę wujek. Skończyłem właśnie drugi tom i wreszcie mogę, z czystym sercem, ją polecić. Mam tylko nadzieję, że i reszta będzie równie ciekawa… 🙂

    Odpowiedz
  7. Nopasaran
    Nopasaran says:

    A dziękujemy, chociaż po prawdzie to majówka właśnie nam się skończyła. Następna będzie za tydzień. O tyle będzie jednak miła, że spędzimy ją wraz z Mamą Zosią. Jako, że przyjeżdża do Alby. Szkoda, że tylko na tydzień. Lena z kolei będzie za 3 tygodnie. Jacek zaś po ostatnim ochlaju ma fobię. Ino Kazik zawsze zwarty i gotowy. Również pozdrawiamy 🙂

    Odpowiedz
  8. pablito
    pablito says:

    No udanej majówki wujek! Tobie, Tamie, Ojcu, Jackowi ( jak Lena będzie to jej też ). My zaczynamy od rewanżu w LM. Lewy ostatnio skarcił Real, ale dzisiaj będzie wojna na boisku, a na wojnie ludzie giną… Pozdrawiam

    Odpowiedz
  9. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Plany się nieco zmieniły. Może i malowanie się odbędzie, ale do powtórki z imprezy sam nie dopuszczę. Następnego dnia trza mi być nad wyraz „tomnym – przy”. 😉

    Odpowiedz
  10. pablito
    pablito says:

    maraton alkoholowy piękna rzecz, tylko niezbyt pięknie się kończy… ale cóż życie ciężkie a pić trzeba

    Odpowiedz
  11. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Też mi się tak wydawało, że mógł to być swoisty test wierności. Tyle, że zabicie tych strażników raczej psuje podobną koncepcję. Chyba że „żelaźni ludzie” naprawdę są „żelaźni”. 😉 Ano nic, pewnie niedługo się dowiemy…
    Oj, popili. Malowanie było u Kazka, więc Tama nie ma powodów, żeby się czepiać. Poza tym, zaczęliśmy już po pracy. Żeby było śmieszniej, to wpierw walczyłem tylko z Jackiem, bo i on się załapał do pędzla. Później dopiero, gdy już Jacek zjechał do boksu, dokończyłem się z Kazkiem. Najgorsze, że w międzyczasie pojawił się plan, by i w przyszły poniedziałek coś pomalować. Kuchnię albo/i przedpokój. Mam wrażenie, że to tylko kolejny pretekst. Dżisas…

    Odpowiedz
  12. pablito
    pablito says:

    No babcia jest w dechę. A z Theonem to chyba chodziło o to żeby Ojciec mógł się dowiedzieć, czy po porażce twardo jest „żelaznym czlowiekiem” czy może żałuje że dał się namówić. A on się zwierzył swojemu wybawcy, że za prawdziwego ojca uważa Neda. Fakt że zabicie strażników niebardzo tu pasuje logicznie, ale może się wyjaśni.
    Popili z tatkiem ostro? żeby chociaż doczekali do końca tego malowania, bo Tama wam zacieków nie wybaczy 🙂

    Odpowiedz
  13. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Niezły. Dopiero wczoraj go obejrzeliśmy. W poniedziałek pomagałem Kazkowi pomalować łazienkę i jeden z pokoi, no i cała akcja skończyła się w łatwy do przewidzenia sposób. Nie wiem o co dokładnie chodziło z Theonem. Koleś mu pomógł uciec, zabił swoich (najwyraźniej) towarzyszy i przywiódł go z powrotem do tego samego miejsca, tyle że inną drogą. Mam nadzieję, że będzie to jakoś wyjaśnione, bo w tej formie to nie miało zbyt wiele sensu. Chodziło o to, by go bardziej złamać? Zabijając przy okazji część strażników? Dziwne. Dilera szkoda. Dobry był herbatnik, więc część jego pamięci! hehe. Przynajmniej babcia Tyrellów trzyma poziom 🙂

    Odpowiedz
  14. pablito
    pablito says:

    no ostatni odcinek bardzo rzeźnym się okazał, chyba numero uno spośród wszystkich. Ciekawa ta perypetia z żelaznym Theonem. Choć Deaneris pobiła wszystkich i za pomocą smoka zwęgliła dilera

    Odpowiedz
  15. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Oj tam, oj tam… 9 na 10 razy to plebs w bladą i to bez litości jest bity, a gdy choć raz na odwrót jest, to zaraz wielkie larum się podnosi. Spokojnie. Motłoch się wyszaleje, kogo ma zerżnąć, to zerżnie, komu ma łapsko urąbać, to urąbie, a na sam koniec to i tak szlachiury górą będą.

    Odpowiedz
  16. pablito
    pablito says:

    ach ta narwana soldateska, zero szacunku do błękitnej krwii, normalnie… „żelaznego” Theona chcieli „w…ć w ziemię” za ucieczkę, Jamiemu urąbali dłoń i tylko bohaterskiemu karłowi przecięli twarz w walce zbrojnej …nad resztą zwyczajnie się pastwili, czyżby jakiś plebejski rewanżyzm na elitach? fantasmagoryczny robespieryzm? cóż jeszcze wylezie z tego serialu?

    Odpowiedz
  17. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Locke! Z tym, że to bardziej żołnierz Boltonów, niż lord. Wcielający się w tą postać Noah Taylor, wcześniej grał też „młodego” Davida Helfgotta w „Błysku”. Faktycznie, zapadająca w pamięć postać. Niech żyje! 😀

    Odpowiedz
  18. pablito
    pablito says:

    i owszem, to coś jak sex dla Renaty Beger 🙂 będzie się musiał nauczyć walczyć lewą grabą, o ile wyjdzie z tej opresji. W każdym razie nieźle się zaprezentował lord sprawca jego nieszczęścia – raczej rasowy psychopata, niż gorącogłowy gwałtownik 🙂 wróżę mu jeszcze parę niezłych wystąpień

    Odpowiedz
  19. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Rozumiem zatem, że z dużą satysfakcją przyjąłeś udzieloną mu lekcję „dobrych manier”? 🙂

    Odpowiedz
  20. pablito
    pablito says:

    ta jeszcze piórko w dupę i do kabaretu… ogólnie nie lubię tego pacana, ma głupi ryj, wydaje mu się, że zawsze jest górą ( nawet jak wtopi wyraźnie ) i przy mentalności raubrittera cwaniaczkuje bezustannie. Musi być ojcem Joffreya, bo tylko on mógł być tak pogieta matrycą. Dobrą miał minę jak go „rycerzyca” powaliła

    Odpowiedz
  21. Nopasaran
    Nopasaran says:

    No i dodatkowo ma teraz otwartą drogę do roli sławetnego Ash’a. Trzeba mu tylko dosztukować piłę łańcuchową i wysłać przeciwko całej Armii Ciemności 😀

    Odpowiedz
  22. pablito
    pablito says:

    no by było coś, McKidd zawsze jest rewelacyjny w historycznych produkcjach, więc i w fantasy by sobie na bank poradził.
    No i wyszlo, że „diler” był w kolejnym odcinku, ale nim powazniej nabluzgał Deaneris go zażyła smokiem 🙂 Finał w każdym razie był zajebiście zaskakujący dla królobójcy, oddalił grozę od rycerzycy i gdy mniemał o sobie w kategoriach pan sytuacji, został nagle panem kaleką…

    Odpowiedz
  23. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Znanych aktorów wątek dalszy: skoro pojawił się Cezar z „Rzymu”, to i Brutusa nie mogło zabraknąć. Fajnie by było, gdyby też Vorenus i Pullo się pojawili 😀

    Odpowiedz
  24. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Yeap, pierwszy odcinek nagrywali częściowo w Doune. Wieżę widać zarówno z dziedzińca, jak i nieco wewnątrz, a także Wielki Hall 🙂

    Odpowiedz
  25. pablito
    pablito says:

    Lena Headley – matula Joeffreya 🙂
    300 widziałem z 5-6 lat temu i oprócz Leonidasa pamiętam tylko gościa co przezył Termopile i pod Platejami opowiadał epopeję Spartan ( grał Faramira we Władcy Pierścieni ).
    Wieża kuchenna z Doune??? Z wyglądu samego nie poznam raczej

    Odpowiedz
  26. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Tak, napisałem do nich. Wystarczyło, że wspomniałem im o Twojej groźbie przekroczenia 38 równoleżnika… żebyś zobaczył jaki był popłoch. Karzeł wtedy zostaje. 🙂
    Może dlatego jej nie wypatrzyłeś, bo w „300” była pozytywną postacią, a tutaj już niekoniecznie. W każdym razie, i tam, i tu, gra rolę Królowej. Wie już kto?
    No, mam nadzieję, że „diler” jeszcze się pojawi. Naprawdę wesoła z niego postać. Ostatnio sobie spoglądałem na obsadę i wypatrzyłem też paru Szkotów. M.in. postacie Robba Starka i „Ogara” Clegana są odgrywane przez tychże. Uśmiałem się nieco z tego ostatniego, grający tą postać Rory McCann (ciężko byłoby znaleźć bardziej szkockie nazwisko), przed tym jak został aktorem, parał się bardzo intrygującym zajęciem… mianowicie malował ów słynny kolejowy Forth Bridge. Ze swoimi 2 metrami wzrostu pewnie dobrze sobie tam radził 🙂
    A jak zamek? Fakt, że ciężko to wypatrzyć, ale jednak można. M.in. podczas sceny, gdy Bran ćwiczy strzelanie z łuku, w drugim planie widać Wieżę Kuchenną…

    Odpowiedz
  27. pablito
    pablito says:

    A co pisałeś do nich w tej sprawie? i się zgodzili???
    Nie królowej nie wypatrzyłem.
    P.S. Ale nie było wątku matki smoków i dlatego nie mialeś szansy usłyszeć „dilera najemników”…

    Odpowiedz
  28. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Spoko, karzeł zostaje. A królową Gorgo z „300” wypatrzyłeś? 🙂
    P.S. Jak się będziesz nudził to wróć do pilotowego odcinka pierwszej serii i zobacz jaki to zamek udawał Winterfell. Chodzi oczywiście o sceny na dziedzińcu i we wnętrzach.

    Odpowiedz
  29. pablito
    pablito says:

    jak nie ruszą karła to będzie pokój, a jeśli ruszą… to przekroczę 38 równoleżnik! ponoć Martin pisząc mocno siedział w wątkach „wojny dwóch róż” a tam trup słał się bardzo gęsto… p.s. skumałem dopiero dzisiaj, że aktor grający wodza dzikich w „Rzymie” był Cezarem 🙂 niech żyje spostrzegawczość

    Odpowiedz
  30. Nopasaran
    Nopasaran says:

    A propos Martina i jego zamiłowania do wysyłania na „tamtą” stronę kolejnych bohaterów, to widziałem fajny mem z takim tekstem: „Więc to jest Twój ulubiony bohater?… Ano cóż, już nie!”. Właśnie ostatnio siostra nieopatrznie zdradziła mi dalsze losy jednej z głównych postaci tej sagi. Faktycznie, zaskoczenia wielkiego nie było…
    Aha, jakoś w zeszłym tygodniu miałem też okazję zobaczyć eleganckie wydanie „Gry o tron”, w wersji DVD. Zaciekawiły mnie szczególnie dołączone do niego wykresy drzew genealogicznych poszczególnych rodów oraz mapka Siedmiu Królestw (dzieło niejakiego Jamesa Sinclaira). Ta ostatnia została też zamieszona w kolejnych książkach, ale że i podzielona jest też tam na dwie części, tj. Północ i Południe, to w pierwszej w chwili nie dostrzegłem tego „szczegółu”. Aż wstyd normalnie… 🙂 Zatem to nic innego jak mapa… Wielkiej Brytanii. Oczywiście różnice są, ale nie można mieć żadnych wątpliwości, że Martin wzorował się właśnie na niej.
    P.S. Wspomnianą przez Ciebie wnuczkę, Margaery Tyrell, w serialu gra Natalie Dormer. Wcześniej, w „Dynastii Tudorów” wcielała się w rolę Anny Boleyn. Widać lubi takie klimaty 🙂

    Odpowiedz
  31. pablito
    pablito says:

    Ja nie fachowiec, więc dla mnie będzie się liczyć tylko wrażenie ogólno-powierzchowne, a tynk, okna i zadaszenie raczej rzucają się w oczy.
    Jeśli chodzi o GoT to raczej rozcieńczony ten odcinek, nowe postaci, zapowiedzi nowych postaci, a to co się dzieje to się praktycznie dzieje od dłuższego czasu ( karzeł na uboczu, zahamowana droga do wolności królobójcy, rozterki Roba Starka i niewola jego matki, droga do muru armii dzikich i konające wrony ). Tylko wyzwalanie sie psychopaty Joffreya spod spódnicy matki, powrót „żelaznego” Theona i wątku ucieczek małych Starków, tudzież pojawienie się babci Tyrellów trochę zmieniły układ. Swoją drogą babcia była zajebista, tylko w jednej scenie rzuciła parę pokazowych autoironicznych tekstów: „Lannisterowie zawsze walczą jak lwy, a jak pierdnie Tyrell to czuć zapach róż! [tych z herbu-rzecz jasna ]”. Zajęła pozycję intelektualnego nestora swojego rodu w którym mężczyźni to durnie, buce, albo pedały, a kobiety muszą korygować ich poronione pomysły, żeby ród jakoś przeżył w trudnych czasach. W sumie zastanawiająca jest też jej wnuczka, tak samo pragmatyczna i metodyczna. Bardzo jestem ciekawy czy jej „opcja dobroci” to tylko efekt pragmatyzmu, wynikający z konieczności poślubienia młodocianego króla tyrana-psychopaty i szykowania sobie przychylności ludu po ewentualnej rewolcie, czy może szykowanie rewolty i ukazanie potem bardziej cynicznego czy bezwzględnego oblicza. Swoją drogą to ten George Martin – skądinąd wielki fan Tolkiena – postanowił go chyba przebić w ilości rodów, postaci, wątków… tylko podbarwił opowieść sexem, a na przemiał postaci wysłał kostuchę…

    Odpowiedz
  32. Nopasaran
    Nopasaran says:

    Coś w tym stylu. W przypadku Tullibole często, oprócz określenia „tower house”, można też spotkać termin „laird’s house” (który jest chyba nawet bardziej odpowiedni). Jakieś elementy obronne jednak posiada. Przy okazji, mała ciekawostka na temat tych wszystkich pistoletowych ambrazur. Faktycznie to miały one bardziej „wizualnie” odstraszać ewentualnych agresorów, niż stanowić rzeczywisty punkt obrony tego budynku. Z tej prostej przyczyn, że są one zbyt wąskie, by można było manewrować w nich bronią (a budowniczego nie było stać na np. ich paszczowe odpowiedniki). Stąd i owszem, można je było wykorzystać, ale tylko w sytuacji, gdyby jakiś napastnik był na tyle miły, by ustawić się dokładnie na wprost nich. Obecny właściciel zamku, wspomniany pan Rhoderick, opowiadał jak to nie tak dawno temu, razem ze swoim kolegą postanowili je przetestować na masowo tam występujących królikach (i to z nowoczesnej, a zatem o wiele mniejszej broni!). Pomimo licznych prób, żadnego futrzaka jednak nie ustrzelili. Żaden bowiem, ani nie chciał się odpowiednio ustawić, ani tym bardziej cierpliwie poczekać 🙂
    Cowane’s Hospital? Czy ja wiem, chyba tylko ten biały tynk i schodkowe szczyty są podobne (przynajmniej dla mnie). „Przytułek dla upadłych członków Gildii Kupców” (jak to Cowane’s określony został w przewodniku Pascala 🙂 ) jest też o wiele niższy, no i ulokowany na planie litery „E”.
    P.S. jak tam drugi odcinek „GoT”? podobał się? 🙂

    Odpowiedz
  33. pablito
    pablito says:

    mały, biały domek??? p.s. przypomina mi trochę stylem i wykończeniem „przytułek dla zbankrutowanych kupców” w Stirling

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *